Wycieczka od początku była baaaardzo,ale
Sobota, 12 lipca 2008
· Komentarze(1)
Kategoria 101-200km
Wycieczka od początku była baaaardzo,ale to bardzo pechowa.
500 metrów od domu złapałem gumę,wymiana dętki niczym w pitstopie zajeła Nam (mi i Groszkowi) jakieś 5 min.
W trakcie dojazdu na ul.telewizyjną Grochu zahaczył o wystajacy krawężnik i poleciał na biodro,krzywiąc dosyć mocno przednie koło,o mały włos nie wpadlismy pod nadjeżdzajacego za nami Fiata Punto.
Po dotarciu na ul. Telewizyjna i zapoznaniu sie z Czaplim i Autsajderem,grochu przystapil do regulacji hamulcow,szczeki ostro sie obijały o obręcz. Jakimś cudem sie udało i pognalismy jakimis zadupiami na Siewierz.
W Siewierzu ruch niespotykany. Oczywiscie musialem odczuć to na własnej skórze.
Jakiś kretyn jechal passatem 20km/h po miescie,mial sporo przestrzeni przed sobą,ja jechałem za tym passatem,a za mną w odległości 2-3 metrów pierdolny T.I.R. Inteligenty kierowca zatrąbił...Spanikowalem i sam do konca nie wiem jak wskoczylem na wysoooooki kraweznik (30-40 cm) i impulsywnie reagujac zjechalem kierowce tira rzucajac w Niego ciekawymi wiązankami,serce mialem w gardle,nie zycze nikomu podobnej akcji.
Nastepnie zwiedzanie zamku w Siewierzu,gdzie skaleczylem sobie noge na przydużej górce.
Później dojazd do Ogrodzieńca,postoj na zapiekanke i opierdalanie głupich dzieci,zeby byly cicho,bo chcielismy odpocząć.
Nastepnie wyjazd z Ogrodzieńca w kierunku Olkusza i kilka porządnych podjazdów,na których Czapli i Autsajder sie zgubili.
Zjazd z górki był niesamowity,vmax - 63.9km/h i tylko dlatego,ze podjazdy mnie zmeczyly i nie mialem wiecej sily.
Po jakims czasie Czapli nas dogonil i na zjeździe na pustynie błendowska zaczekalismy na autsajdera,a czekalismy sporo,bo jakies 5 min,balismy sie,ze sie zgubil,czy umarl po drodze xD
Pustynia blendowska zrobila na mnie mega-wrazenie,niespodziewalem sie ujrzec na slasku takie piekne miejsce.
Moje zebatki chyba tez niespodziewaly sie dostac taka garsc piasku jaką dostały.
Nastepnie...Pseudo-sciezka drogowa w kierunku dabrowy gorniczej,gdzie zrobilismy przerwe na maslanke.
Ostatnie 30km było męczarnią,sam nie wiem jak my dojechalismy.
W czeladzi odlaczyl sie od nas autsajder,a za czeladzia kawalek odlaczyl sie czapli.
Niedaleko domu zlapal mnie i groszka kryzys...ale...jakos...szczesliwie dojechalismy :)
Oby wiecej takich wycieczek,pozdro :)
Profil terenu oraz mapka

Postój w Siewierzu


Małe ała po zjeździe z niespodziewanie stromej górki

Ja z Groszkiem,w tle zamek w Ogrodzieńcu

I reszta fotek z Ogrodzieńca


Według mnie jedno z najbardziej zaskakujących miejsc na Śląsku - Pustynia Błędowska.


oraz nasza dzielna ekipa nieopodal niemieckiego bunkra

Ooops...Rowerek mi sie zakopal :>

500 metrów od domu złapałem gumę,wymiana dętki niczym w pitstopie zajeła Nam (mi i Groszkowi) jakieś 5 min.
W trakcie dojazdu na ul.telewizyjną Grochu zahaczył o wystajacy krawężnik i poleciał na biodro,krzywiąc dosyć mocno przednie koło,o mały włos nie wpadlismy pod nadjeżdzajacego za nami Fiata Punto.
Po dotarciu na ul. Telewizyjna i zapoznaniu sie z Czaplim i Autsajderem,grochu przystapil do regulacji hamulcow,szczeki ostro sie obijały o obręcz. Jakimś cudem sie udało i pognalismy jakimis zadupiami na Siewierz.
W Siewierzu ruch niespotykany. Oczywiscie musialem odczuć to na własnej skórze.
Jakiś kretyn jechal passatem 20km/h po miescie,mial sporo przestrzeni przed sobą,ja jechałem za tym passatem,a za mną w odległości 2-3 metrów pierdolny T.I.R. Inteligenty kierowca zatrąbił...Spanikowalem i sam do konca nie wiem jak wskoczylem na wysoooooki kraweznik (30-40 cm) i impulsywnie reagujac zjechalem kierowce tira rzucajac w Niego ciekawymi wiązankami,serce mialem w gardle,nie zycze nikomu podobnej akcji.
Nastepnie zwiedzanie zamku w Siewierzu,gdzie skaleczylem sobie noge na przydużej górce.
Później dojazd do Ogrodzieńca,postoj na zapiekanke i opierdalanie głupich dzieci,zeby byly cicho,bo chcielismy odpocząć.
Nastepnie wyjazd z Ogrodzieńca w kierunku Olkusza i kilka porządnych podjazdów,na których Czapli i Autsajder sie zgubili.
Zjazd z górki był niesamowity,vmax - 63.9km/h i tylko dlatego,ze podjazdy mnie zmeczyly i nie mialem wiecej sily.
Po jakims czasie Czapli nas dogonil i na zjeździe na pustynie błendowska zaczekalismy na autsajdera,a czekalismy sporo,bo jakies 5 min,balismy sie,ze sie zgubil,czy umarl po drodze xD
Pustynia blendowska zrobila na mnie mega-wrazenie,niespodziewalem sie ujrzec na slasku takie piekne miejsce.
Moje zebatki chyba tez niespodziewaly sie dostac taka garsc piasku jaką dostały.
Nastepnie...Pseudo-sciezka drogowa w kierunku dabrowy gorniczej,gdzie zrobilismy przerwe na maslanke.
Ostatnie 30km było męczarnią,sam nie wiem jak my dojechalismy.
W czeladzi odlaczyl sie od nas autsajder,a za czeladzia kawalek odlaczyl sie czapli.
Niedaleko domu zlapal mnie i groszka kryzys...ale...jakos...szczesliwie dojechalismy :)
Oby wiecej takich wycieczek,pozdro :)
Profil terenu oraz mapka

Postój w Siewierzu


Małe ała po zjeździe z niespodziewanie stromej górki

Ja z Groszkiem,w tle zamek w Ogrodzieńcu

I reszta fotek z Ogrodzieńca


Według mnie jedno z najbardziej zaskakujących miejsc na Śląsku - Pustynia Błędowska.


oraz nasza dzielna ekipa nieopodal niemieckiego bunkra

Ooops...Rowerek mi sie zakopal :>
