Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:839.89 km (w terenie 325.00 km; 38.70%)
Czas w ruchu:39:33
Średnia prędkość:21.24 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:59.99 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Powrot z Mirowa.
ZABÓJCZE

Niedziela, 27 lipca 2008 · Komentarze(0)
Powrot z Mirowa.
ZABÓJCZE TEMPO.
Poki co rekord sredniej predkosci jak na taki dlugi odcinek drogi :)

Profil terenu i mapka

Wyprawa pod namioty do Mirowa,za

Sobota, 26 lipca 2008 · Komentarze(1)
Kategoria 51-100km
Wyprawa pod namioty do Mirowa,za Myszkowem wraz z Bartkiem.
PROFIL TERENU oraz MAPKA.

Takie koleiny to tylko na drodze Tarnowskie gory - Siewierz


Przeczyce

Intrygujacy znak...
Polak potrafi

Zabojczo piekny Ford Capri w Myszkowie.


Wraz z Tatiana na zamku

Zamek i okolice



Cisne,cisne!


Razem z Bartusiem :D

Bytom-Katowice-Chudow-Knurów-Wilcze gardlo-Pławniawice-Pyskowice-Zabrze-Bytom-Chorzow-Bytom

Wycieczka

Piątek, 25 lipca 2008 · Komentarze(7)
Kategoria 101-200km
Bytom-Katowice-Chudow-Knurów-Wilcze gardlo-Pławniawice-Pyskowice-Zabrze-Bytom-Chorzow-Bytom

Wycieczka zaczeła sie stosunkowo miło.
Po tym,jak pioruny w Bytomiu obudzily mnie o 3:30 nad ranem,troche sie przestraszylem,ale o 6:00,kiedy wyruszylem w strone Katowic,by tam spotkac Rzenke,Tora,beblaka i Autsajdera,było juz lepiej aczkolwiek nawierzchnia byla mokra.
Zaowocowalo to dwoma upadkami Autsajdera,kiedy to jeszcze na dobre nie wyjechalismy z Katowic.
Wyobraźcie sobie leśną dróżkę,mnostwo kałuzy,niektorych na całą szerokość drogi i wyobraźcie sobie Nas.
Dzielna ekipa,ktora cisnela ile fabryka dala.
Oczywiscie,slady na naszych twarzach,rowerach,plecakach byly widoczne od razu,piegi błotne rulez,niektorym nawet piasek w dupe powłaził :P
I tak jakos podroz nam zlatywala,non-stop sie gubilismy,cholera wie,ile kilometrow nadlozylismy przez gubienie drogi,nawet pseudo-GPS w telefonie beblaka nie pomógł,lecz dalej brnelismy w blocie.
Jak ktoś kojarzy dróżke po hałdach,to niech sobie skojarzy MOKRĄ dróżkę po hałdach,jakby niewidzialna ręka cisnela Cie do drogi.
Natrafilismy na budowe autostrady i na tamtejsze BŁOTO po kostki polaczone z piachem,oczywiscie musialem wpaść :D
Jechalismy sciezka rowerowa ktora nagle zamienila sie w piekło,zaorane (DOSLOWNIE) nie wiadomo po jako cholere...pomieszany piasek z blotem,nie wiadomo co to bylo,ale chodzenie w trampkach bylo ciezkie,a co dopiero pchanie roweru.
Mniej wiecej 2km mineły zanim wyszlismy z tego gowna,kiedy okazalo sie ze jest jeszcze gorzej - chwastopodobne choinki lezaly na drodze a po 2 stronach tory kolejowe,niczym półwysep jakiś pierdolny :D
Lecz dzielni bikerzy nie poddaja się - jakos zeszlismy ze skarpy na mniej uczeszczane tory i staralismy sie jechac.
STARALISMY SIĘ - wyobraźcie sobie tory kolejowe i te smieszne drewniane deseczki co 50 cm.

Amortyzator sprawdzil sie swietnie :)

Jechalem przodem i mialem wiele szczescia.
Tor mial go mniej.
Choinka wkrecila mu się w przerzutke i złamala hak mocujący.
I co teraz zrobic?
Do Pławniowic stamtad bylo jakies 3 km a najblizszy sklep rowerowy byl w Toszku - 12km stamtad,a nad Nami chmruy burzowe.

Autsajder poswiecil swoj rower i dal go Torowi,ktory wraz z Rzenka,ktora znala droge,pojechali do Toszka a my wraz z beblakiem i Autsajderem,udalismy sie w strone jeziora Pławniewickiego,w celu UMYCIA SIĘ. Zapomnialem wspomniec,ze wczesniej gdy wchodzilismy do sklepu ludzie sie od nas odsuwali,bali sie Nas,bylismy cali w blocie,CALI.

Po drodze mial miejsce maly konfikt,bo Beblakowi zachcialo sie jechac na glowna droge,do teraz nie wiem po co,a plan byl taki,ze mielismy poczekac na Tora i Rzenke w barze,przy jeziorze,ale jakos dalo sie go przekonac. Bylismy 2 min od baru,kiedy to zaczelo lać,masakrycznie LAĆ,jebać żabami! GRAD! Pioruny,MASAKRA.
Lecz ja wspolczulem Rzence i Torowi,bo my bylismy pod dachem,a oni gdzies bladzili i za cholere nie umieli nas znaleźć.
Ponoc 2-3 razy okrazyli jezioro,ktore jest spore,zanim Nas znalezli.
Lecz...udalo sie,napilismy sie piwka i ruszylismy w kierunku Bytomia.
Plan byl taki,zeby jechac do Pyskowic i stamtad autobusem do Bytomia,lecz ja zaproponowalem z glupa jazde do Bytomia na rowerze,nie zdajac sobie sprawy,ze biedna rzenka jest zmeczona (przytul) xD.
Bylo pare wkurwow,za duze zmeczenie zarowno psychiczne jak i fizyczne...ale jakos dalismy rade i szczesliwe dojechalismy do swoich domow.
Dziekuje wam za cudowna wycieczke Panie i Panowie :)

Zdjecia zobrazuja wycieczke...
jedno slowo ktore opisze wycieczke...MASAKRA! Pelna relacja poźniej!
Ps nie jezdzijcie w czasie burzy xD

Nasza dzielna ekipa w Katowicach

Autsajder i jego noga

Cisniemy po lesie!

No to niezla droga...


Odpoczynek koło zamku w Chudowie.


Lesne dukaty

Moja dzielna maszyna xD

Juz nawet zjesc nie moge,wszedzie mi fotki robia :D

KĘ?

To sie wpierdoliliśmy..





Bananik musi byc

Pozytywne

Rowerki juz brudniejsze...



Cisniemy!


Czas na przerwe


Co to do choolery jest?











nareszcie wyjechalismy...TORY na ktorych TOR zepsul rower :P



Uff,a mi na szczescie nic sie nie stalo,gdzies pod wiaduktem autostrady


Tor i jego ekscesy z przerzutka


To zdjecie jest cudne,biedna Rzenka xD

Do Bartka i z Barkiem

Wtorek, 22 lipca 2008 · Komentarze(0)
Do Bartka i z Barkiem troche po mieście porozgladac sie po paru sklepach.

Bytom-Katowice-Pszczyna-Skoczów-Cieszyn-Pszczyna-Katowice-Bytom.

W gruncie

Sobota, 19 lipca 2008 · Komentarze(13)
Kategoria 200km
Bytom-Katowice-Pszczyna-Skoczów-Cieszyn-Pszczyna-Katowice-Bytom.

W gruncie rzeczy - co by tu duzo opisywac. Super wycieczka.
Wiele niezapomnianych wrazen i podjazdow.
Wstac musialem wczesnie,bo o 5:00,zeby na 6:45 byc w Katowiacach,gdzie spotkalem Autsajdera,kawalek dalej Rzenke i kawalek dalej Tora.
Tempo bylo niezle. Po 20 km zlapalem gume.
Moj fart :)
Bylismy kompletnie mokrzy bo padali i brudni,takim to sposobem dojechalismy do Pszczyny gdzie spotkalismy Rogatke.
Nastepnie jakimis dziwnymi szlakami na ktorych co chwile bladzilismy w strone Skoczow,gdzie zrobilismy postoj,a nastepnie do Cieszyna.
Zaliczylismy pare naprawde sporych podjazdow jak i zjazdow.
Vmax - 69.4km/h.
W Cieszynie dluzszy postoj,bo zmaczenie dawalo sie we znaki.
Nastepnie wyjazd z Cieszyna naprawde MEGA wyjebanym podjazdem i bardzo podobna droga jaka jechalismy do Cieszyna,wrocilismy do Pszczyny.
Byla godzina 19:00,kiedy wstapilismy do Rogati skorzystac z WC i dalej w droge!
Zmeczenie naprawde dawalo sie we znaki. Ja,jako jedyny nieposiadajacy lampki mialem sie najgorzej.
Jechalismy droga ekspresowa do Katowic...I jakims cudem dojechalismy w jednym kawalku.
Nastepnie PYSZNY kebab byl zwienczeniem cudownego dnia.
Ludzie sie rozjechali pelni wrazen a mnie zlapal deszcz i w deszczu pocisnolem do Bytomia :P

Rynek w Skoczowie.


My,gdzieś w okolicach Cieszyna :)


Umieram...


1sza pana

My,gdzieś za Pszczyną

Goczałkowice

Piękna leśna dróżka,aż chciało sie jechać.

Obiecane ciasto,pyszne :D

A rogatka jak zawsze "zapatrzona" na mape ;)

Widoki czasem zaskakują

Skoczów,rynek,nie ma to jak kiełbaska.


Pozdrawiam Pana Tomasza :)

Gdzies w drodze do Cieszyna.

Z Autsajderem

Oh,jaki piękny traktorek :)



Cieszyn,rynek


Pan Tomasz vel Tor



Znowu sie zgubiliśmy

U Rogatki..do WC :D

Slonce już zaszło,a my dalej ciśniemy ;p

Dzielnie sie spisał moj rowerek :>



I po 10h jazdy upragniony kebab! Nasza motywacja mniej wiecej od Tych :D (Pomijając chęc postawienia klocka przez Tor'a na stacji benzynowej)

Po mieście,załatwienie paru spraw,spłukanie

Środa, 16 lipca 2008 · Komentarze(0)
Po mieście,załatwienie paru spraw,spłukanie nadmiaru smaru z łańcucha,kupno nowego "Top Geara",i załatwieniu paru rzeczy do auta (migacze,lusterka itp)

Wycieczka od początku była baaaardzo,ale

Sobota, 12 lipca 2008 · Komentarze(1)
Kategoria 101-200km
Wycieczka od początku była baaaardzo,ale to bardzo pechowa.
500 metrów od domu złapałem gumę,wymiana dętki niczym w pitstopie zajeła Nam (mi i Groszkowi) jakieś 5 min.
W trakcie dojazdu na ul.telewizyjną Grochu zahaczył o wystajacy krawężnik i poleciał na biodro,krzywiąc dosyć mocno przednie koło,o mały włos nie wpadlismy pod nadjeżdzajacego za nami Fiata Punto.
Po dotarciu na ul. Telewizyjna i zapoznaniu sie z Czaplim i Autsajderem,grochu przystapil do regulacji hamulcow,szczeki ostro sie obijały o obręcz. Jakimś cudem sie udało i pognalismy jakimis zadupiami na Siewierz.
W Siewierzu ruch niespotykany. Oczywiscie musialem odczuć to na własnej skórze.
Jakiś kretyn jechal passatem 20km/h po miescie,mial sporo przestrzeni przed sobą,ja jechałem za tym passatem,a za mną w odległości 2-3 metrów pierdolny T.I.R. Inteligenty kierowca zatrąbił...Spanikowalem i sam do konca nie wiem jak wskoczylem na wysoooooki kraweznik (30-40 cm) i impulsywnie reagujac zjechalem kierowce tira rzucajac w Niego ciekawymi wiązankami,serce mialem w gardle,nie zycze nikomu podobnej akcji.
Nastepnie zwiedzanie zamku w Siewierzu,gdzie skaleczylem sobie noge na przydużej górce.
Później dojazd do Ogrodzieńca,postoj na zapiekanke i opierdalanie głupich dzieci,zeby byly cicho,bo chcielismy odpocząć.
Nastepnie wyjazd z Ogrodzieńca w kierunku Olkusza i kilka porządnych podjazdów,na których Czapli i Autsajder sie zgubili.
Zjazd z górki był niesamowity,vmax - 63.9km/h i tylko dlatego,ze podjazdy mnie zmeczyly i nie mialem wiecej sily.
Po jakims czasie Czapli nas dogonil i na zjeździe na pustynie błendowska zaczekalismy na autsajdera,a czekalismy sporo,bo jakies 5 min,balismy sie,ze sie zgubil,czy umarl po drodze xD
Pustynia blendowska zrobila na mnie mega-wrazenie,niespodziewalem sie ujrzec na slasku takie piekne miejsce.
Moje zebatki chyba tez niespodziewaly sie dostac taka garsc piasku jaką dostały.
Nastepnie...Pseudo-sciezka drogowa w kierunku dabrowy gorniczej,gdzie zrobilismy przerwe na maslanke.
Ostatnie 30km było męczarnią,sam nie wiem jak my dojechalismy.
W czeladzi odlaczyl sie od nas autsajder,a za czeladzia kawalek odlaczyl sie czapli.
Niedaleko domu zlapal mnie i groszka kryzys...ale...jakos...szczesliwie dojechalismy :)
Oby wiecej takich wycieczek,pozdro :)
Profil terenu oraz mapka

Postój w Siewierzu


Małe ała po zjeździe z niespodziewanie stromej górki

Ja z Groszkiem,w tle zamek w Ogrodzieńcu

I reszta fotek z Ogrodzieńca


Według mnie jedno z najbardziej zaskakujących miejsc na Śląsku - Pustynia Błędowska.


oraz nasza dzielna ekipa nieopodal niemieckiego bunkra


Ooops...Rowerek mi sie zakopal :>

Wycieczka bardzo szybka i spontaniczna.

Kategoria 51-100km
Wycieczka bardzo szybka i spontaniczna.
Razem z Groszkiem pojechalismy zawieźć dysk do Bartusia,do Świętochłowic i o dziwo,on z Nami pojechał do Katowic coś załatwić,na rowerze ;)
Tempo było wyśmienite według mnie,i byloby szybciej gdyby nie ciągłe światła/piesi ;)
W Katowicach złamałem pedał,zahaczyłem o ściane na podziemnym przejściu dla pieszych,po którym zresztą za szybko jechalismy ;)
W Katowicach postoj na drożdżówkę i powrót przez Świętochłowice do Bytomia.
Nastepnie do miechowic w celu dopieszczenia mojego rowerku u Groszka i nazot do domu ;)